Beskid Niski – dzikość, która znika? Refleksje z podróży przez Radocynę, Ciechanie i więcej

FotografiaCmentarzeBeskid Niski – dzikość, która znika? Refleksje z podróży przez Radocynę, Ciechanie...

Niespodzianka w Gorlicach i impuls do ucieczki w naturę

Dzisiaj zrobiłem coś spontanicznego. Wsiadłem w auto i pojechałem do Gorlic – bez zapowiedzi, z niespodzianką. Chciałem osobiście pogratulować komuś ważnemu, uścisnąć dłoń, spojrzeć w oczy i powiedzieć: „dobra robota, gratulacje”. I wiecie co? To się udało. Takie chwile warto tworzyć – zamiast pisać kolejne wiadomości, lepiej czasem po prostu być.

Kontuzja nie przeszkodziła, by posłuchać ciszy Beskidu Niskiego

Skoro już byłem w okolicy, choć kontuzja nie pozwalała na dłuższy marsz, postanowiłem choć na chwilę pojechać w Beskid Niski. Zaczerpnąć ciszy, złapać powietrze pachnące żywicą, mgłą, wilgocią rzeki. Przecież to tak blisko. Przecież to jeszcze dzikie…

No właśnie – było dzikie.

Czy Beskid Niski czeka los Bieszczadów?

W Radocynie nadal nie ma zasięgu – i dobrze. Ale za to są nowe mostki, kładki, a prąd jest podciągnięty wszędzie tam, gdzie udało się wbić słup. Kable jak żyły przecinają łąki, wchodzą w pejzaż, nie pytając o zgodę. Trudno zrobić zdjęcie, żeby nie zahaczyć o kawałek przewodu.

Zobaczyłem też bacę z plastikową siatką – serio. W środku może chleb, może cola, a może harnaś? Jak był mały, to się zmieścił, skubany.

I nie, nie jestem przeciwny rozwojowi. Rozumiem: turysta, infrastruktura, komfort. Ale czy dzikie szlaki muszą być aż tak wygładzone? Czy turystyka zrównoważona nie może być naprawdę… zrównoważona?

Mleko nie z Biedronki – o krowie w krajobrazie

Są jednak miejsca i obrazy, które przywracają nadzieję. Bo w Beskidzie Niskim ciągle można zobaczyć krowę. Nie rzeźbioną, nie w logo. Prawdziwą. Żywą. Ryczącą. Stojącą na łące.

I to przypomnienie: mleko nie jest z Biedronki. Mleko jest od krowy. I kiedy dziecko pokazuje ją palcem, jakby zobaczyło dinozaura – to śmiech przez łzy. Ale właśnie dla takich momentów te miejsca są nadal ważne.

Dolina Ciechani – zamknięta dolina wspomnień

Dolina Ciechani. Dla wielu – tajemnicze słowo. Dla niektórych – jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w Beskidzie Niskim. Dawna łemkowska wieś, dziś w granicach Magurskiego Parku Narodowego, została całkowicie wysiedlona i zrównana z ziemią. Zostały tylko fundamenty, drzewa owocowe i cisza. I przez lata można było tam wędrować – i właśnie ta cisza opowiadała najwięcej.

Dziś – zamknięta. Formalnie z powodów ochrony przyrody. W praktyce – znów kolejne drzwi zamknięte przed tymi, którzy szukają czegoś więcej niż widoków do zdjęcia.

Świątki – kamienne znaki pamięci i tożsamości

Co jeszcze trwa? Świątki.

To jedno z najpiękniejszych słów związanych z tym regionem. Potocznie używane na przydrożne figury, kapliczki, krzyże – niosące ślad po Łemkach. Stawiane z nadzieją, z żalem, z wdzięczności. Kamienne figury Chrystusa, Matki Boskiej, świętych – czasem surowe, prymitywne, niepodpisane – ale stoją i patrzą. Czasem połamane, omszałe, wrośnięte w krajobraz. Ale prawdziwe.

W Beskidzie Niskim są ich setki. I niektóre z nich są starsze niż współczesne wsie. To one przypominają, że tu kiedyś ktoś mieszkał, wierzył, żył. To nie są dekoracje. To są znaki. Kamienne ślady życia.

Panie… Kiedyś to było…

A kiedyś… kiedyś tamte okolice miały swój klimat. I nie, nie chodzi tylko o stare chaty czy rozklekotane mostki. Chodzi o ludzi. O ogniska. O buty spalone w ogniu. O gitary w Nieznajowej, rozmowy do rana w Krempnej, wspólne śniadania w Świątkowej Małej, Wielkiej i Koniecznej. Bo choć teraz każdy gdzieś tam się rozjechał, to w tych miejscach – kiedy się spotkamy – zawsze będzie „cześć”, zawsze padnie kilka słów. Tamto zostaje.

Czy ja właśnie mówię „kiedyś to były czasy”? Może. Ale może dlatego, że teraz nie ma już czasów.

Czy Beskid Niski zostanie z nami prawdziwy?

Siedziałem i myślałem – jak już ta kontuzja przejdzie, wrócę. Pójdę znów przez Wyszowatkę, Czarne (Чорне), Długie do Radocyny (Радоцина). Tylko czy wtedy nie minę po drodze hotelu z basenem i dzieciaków wrzeszczących na zjeżdżalniach?

Oby nie.

Bo ja nie uciekam od cywilizacji – ale jej się też nie kłaniam. Chcemy pamiętać, co prawdziwe. I póki można – wracać tam, gdzie nie wszystko zostało jeszcze wymyślone od nowa.

Uwaga!

Treści, które tworzę na tej stronie, są chronione prawem autorskim. Proszę, nie kopiuj ich ani nie udostępniaj bez mojej zgody.

Jeśli potrzebujesz fragmentu do własnego użytku, chcesz się czymś podzielić lub zapytać o możliwość wykorzystania materiału — napisz do mnie. Chętnie porozmawiam.

Dziękuję za poszanowanie mojej pracy.