W ciszy ikon i pod pędzlem Beksińskiego — krótka podróż do Sanoka

FelietonyW ciszy ikon i pod pędzlem Beksińskiego — krótka podróż do Sanoka

Nie szukaliśmy wielkich wrażeń. Nie jechaliśmy po emocje z reklamy, z opisów przewodników czy z przewijanych rolek. To miał być zwyczajny wyjazd — z tych, które planuje się trochę mimochodem, ale w których ostatecznie zostaje coś najważniejszego.

Moja fascynacja twórczością Beksińskiego ma już swoje lata. To nie był przypadek, nie „moda na mrok”, nie impuls z TikToka. To był ten rodzaj spotkania ze sztuką, który zostaje i wraca — powoli, czasem niewygodnie, ale zawsze z jakąś siłą. Byłem w sanockiej galerii wiele razy. Zawsze sam lub z kimś, ale nigdy tak samo. Bo każda wizyta u Zdziśka, jak to roboczo nazywam, jest dla mnie innym doświadczeniem. Nowym spojrzeniem. Inaczej postawionym pytaniem.

Tym razem to nie ja zainicjowałem podróż. Towarzyszyła mi nastolatka — dziecko, które mam pod opieką, i które kilka dni wcześniej obejrzało moje zdjęcia z poprzednich odwiedzin w Sanoku. Zapytała, kto to malował. A potem, gdy dowiedziała się, że „to w sumie niedaleko”, powiedziała, że chce to zobaczyć na żywo. Nie protestowałem. Bo takich próśb się nie odmawia. Bo kiedy ktoś sam chce zobaczyć, a nie tylko „pójść zobaczyć” — to już wiadomo, że coś się w nim uruchomiło.

I może właśnie dlatego ta podróż — choć znajoma — była inna. Bo kiedy patrzysz razem z kimś, kto uczy się widzieć, zaczynasz widzieć lepiej.

Ikony i obecność — spotkanie z Chrystusem Pantokratorem

Zwiedzanie zaczęliśmy od sal z ikonami i sztuką cerkiewną. Tam czas zatrzymuje się zupełnie inaczej niż w nowoczesnych galeriach. Twarze patrzą z desek, które pamiętają dotyk dłoni sprzed kilku wieków. Nic się tu nie spieszy. Nic nie krzyczy.

Zatrzymaliśmy się przy przedstawieniu Chrystusa Pantokratora. To jedno z najbardziej charakterystycznych wyobrażeń w sztuce wschodniej. Chrystus Wszechwładny — z Ewangelią w lewej dłoni i gestem błogosławieństwa w prawej. Nie dramat, nie emocje. Równowaga. Powaga. Obecność. Twarz — nie symetryczna, ale celowo niepokojąca. Jakby ktoś próbował objąć nieskończoność jednym spojrzeniem.

To nie jest obraz do opowiadania. To obraz do bycia obok niego. Nie mówi „zobacz mnie”. On mówi: „trwaj”.

Wspólnie patrzyliśmy. Nie tłumaczyłem wiele. Raczej sugerowałem: „spróbuj podejść bliżej”, „zerknij z innego kąta”. Drobne gesty. Bo tu nie chodzi o lekcję. Tu chodzi o uważność.

Widziałem, jak ta nastolatka przechodzi przez salę. Zatrzymywała się przy tych obrazach, które ją przyciągały. Nie na siłę. Nie przy „słynnych”. Przy tych, które coś w niej poruszały. Sięgała po telefon, robiła zdjęcie. Czasem długo kadrowała.

W jednej z takich chwil chciałem coś podpowiedzieć. O kącie, o kompozycji. Zawodowe skrzywienie. Ale zanim cokolwiek powiedziałem — ona już poprawiła kadr. Naturalnie. Z wyczuciem. Instynktownie.

I pomyślałem wtedy, że może nie pójdzie w malarstwo. Może nie będzie artystką w klasycznym sensie. Ale ma w sobie coś, co pozwala przekładać to, co widzi oczami wyobraźni, na coś rzeczywistego. A to ogromny potencjał.

Beksiński i obrazy, które nie potrzebują słów

Później przyszła pora na Beksińskiego.

Nie wiem, czy można się przygotować na kontakt z jego twórczością. Choć widziałem te obrazy wielokrotnie, choć znam ich układ, faktury, światła — za każdym razem doświadczam czegoś innego. To nie są obrazy, które się ogląda. To obrazy, w które się wchodzi.

Każda wizyta w sali Beksińskiego to wejście w przestrzeń, gdzie logika nie ma nic do powiedzenia. I nie powinna mieć.

Sam artysta odrzucał interpretowanie swoich dzieł. Nie nadawał im tytułów. Nie tłumaczył, co znaczą. Nie dlatego, że nie wiedział. Ale dlatego, że chciał, by one były same z siebie. Piękne. Intuicyjne. Poruszające, bez konieczności tłumaczenia. Nie wymagające komentarza, a jedynie kontaktu.

Twórczość Zdzisława Beksińskiego — obrazy, które zostają w pamięci

Zdzisław Beksiński to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów współczesnych, znany z charakterystycznych, mrocznych obrazów balansujących na granicy snu, śmierci i wyobraźni. Jego dzieła — często kojarzone z estetyką surrealizmu i fantastyki grozy — przyciągają zarówno koneserów sztuki, jak i osoby, które dopiero odkrywają malarstwo. Beksiński tworzył techniką olejną i cyfrową, a jego obrazy można oglądać m.in. w Muzeum Historycznym w Sanoku — największym i najpełniejszym zbiorze prac artysty. Jeśli trafiłeś tutaj, szukając informacji o Zdzisławie Beksińskim, jego stylu, symbolice, biografii czy konkretnych obrazach — znajdziesz u mnie spojrzenie z poziomu emocji, doświadczenia i osobistego kontaktu ze sztuką. Sanok, galeria, Zdzisław Beksiński — to dla mnie nie tylko hasła, ale miejsca i przeżycia, którymi dzielę się właśnie tutaj.

Wspólne patrzenie — o sztuce jako rozmowie bez słów

Sztuka nie wymaga przewodnika z mikrofonem i szeleszczących katalogów. Czasem wystarczy iść przez muzeum obok kogoś, i mieć w sobie zgodę na to, że on zatrzyma się przy innych obrazach niż my.

Dla mnie wspólne oglądanie to nie pokazywanie „najlepszych”. To raczej obserwowanie, gdzie pada wzrok tej drugiej osoby. To delikatne pytanie: Co Cię tu zatrzymało? Zobacz to z bliska. A teraz… spróbuj oddalić się i spojrzeć raz jeszcze.

To nie jest nauczanie. To towarzyszenie. Nie trzeba wiedzieć więcej, rozumieć lepiej, ani mówić mądrzej. Czasem wystarczy być obok — w tym samym rytmie patrzenia.

I może właśnie wtedy sztuka ma największy sens — kiedy nie trzeba nic tłumaczyć, a i tak pojawia się rozmowa. Cicha. Pomiędzy ludźmi. I między nimi a obrazem.

Gdzie zobaczyć Beksińskiego — nie tylko w wyobraźni

Jeśli po tej opowieści poczułeś, że chcesz zobaczyć te obrazy na żywo, nie tylko przez szkło ekranu — to dobrze. Właśnie o taki efekt mi chodziło.

Polecam jedno miejsce — Galeria Zdzisława Beksińskiego w Muzeum Historycznym w Sanoku.
To nie tylko największy zbiór jego prac, ale też miejsce, które ma swój ciężar i ciszę. Obrazy wiszą w zamku. I to naprawdę czuć. Są tu malarstwo olejne, rysunki, fotografie. Cała przestrzeń oddycha jego twórczością.

Jeśli chcesz doczytać więcej o samej instytucji, rzuć okiem na stronę Podkarpackiego Centrum Sztuki Współczesnej na Wikipedii.
Albo zajrzyj do Sanockiej Biblioteki Cyfrowej — tam znajdziesz tło, kontekst, trochę historii.

A jeśli wolisz śledzić to, co dzieje się wokół Beksińskiego tu i teraz — aktualności, zapowiedzi wystaw, ciekawe archiwalia — polecam Instagram galerii: @beksinski_mhs.
Bez nadęcia, bez filtrów. Po prostu sztuka i jej echo w czasie.

A jeśli chcesz zostać na dłużej — zajrzyj na mój Instagram: @bartolomeuszRJS. To tam wrzucam zdjęcia z takich wypraw jak ta, czasem uchwycone kadry, które nie mieszczą się w słowach. Czasem po prostu światło, które warto było zapamiętać. Będzie mi miło, jeśli dołączysz.

Uwaga!

Treści, które tworzę na tej stronie, są chronione prawem autorskim. Proszę, nie kopiuj ich ani nie udostępniaj bez mojej zgody.

Jeśli potrzebujesz fragmentu do własnego użytku, chcesz się czymś podzielić lub zapytać o możliwość wykorzystania materiału — napisz do mnie. Chętnie porozmawiam.

Dziękuję za poszanowanie mojej pracy.