Słowacja – nie z przewodnika

FelietonySłowacja - nie z przewodnika

To nie była wyprawa daleka ani szczególnie spektakularna. Samochód, kilka godzin wolnego i myśl, że warto pojechać tam, gdzie nie ma tłumów ani folderów turystycznych. Słowacja kusi bliskością, a jednocześnie czymś obcym – innym rytmem, innym krajobrazem. Pogoda była zupełnie niepodręcznikowa: chłód, ciężkie chmury i wiatr, który rwał włosy i myśli. Ale właśnie to sprawiło, że ta podróż była prawdziwa.

Spiaci mních, Bradlové pásmo i Kamenná baba – teatr natury

To miejsce działa jak scena, na której natura gra trzy różne role naraz. Spiaci mních – kamień, w którym z odpowiedniego kąta widać sylwetkę mnicha pogrążonego we śnie. Obok Bradlové pásmo – pasmo skalne, które wygląda, jakby ziemia nagle pękła i zastygła. A kawałek dalej „Kamenná baba” – formacja, którą każdy interpretuje po swojemu.

To wszystko mieści się w jednym spojrzeniu. Wiatr jest reżyserem tego spektaklu – bez niego byłaby to tylko wycieczka, z nim – doświadczenie. Zdjęcia wychodzą przeciętne, szare, nijakie. Ale właśnie w tej nijakości zostaje coś więcej – wspomnienie siły, która otacza i zostawia w człowieku ślad.

Bajerovce – zamknięta cerkiew, otwarte spotkanie

W Bajerovcach stoi prawosławny chram św. proroka Eliasza. Drewniana cerkiew, ciemna i surowa. Drzwi były zamknięte – klucze, jak powiedziała spotkana przed świątynią starsza kobieta, ma ksiądz. A księdza akurat nie było w wiosce. Polichromie, z których cerkiew słynie, zostały tajemnicą.

Ta rozmowa trwała chwilę – kilka zdań, które brzmiały jak podsumowanie całego dnia: nie zawsze trzeba wejść, nie zawsze się uda. Czasem to, czego nie zobaczysz, zostaje w pamięci bardziej niż to, co wpuścisz w obiektyw.

Dubovica – głos z głośników

Kiedy wjechałem do Dubovicy, odezwały się głośniki zawieszone na słupach. Najpierw komunikat – krótkie, rzeczowe, dla mieszkańców. A zaraz potem muzyka. Ludowa, prosta – um papa. Brzmiała tak, jakby cała wioska miała właśnie wyjść na plac i zatańczyć.

Pomyślałem, że w Polsce czegoś takiego nie pamiętam. U nas megafony dawno umilkły albo nigdy ich nie było. A tutaj wciąż mówią. Dawniej narzędzie propagandy, dziś głos wspólnoty. Coś, co spaja wioskę jednym dźwiękiem – i choć brzmi archaicznie, ma w sobie więcej życia niż niejeden komunikator.

Zatrzymałem się i nagrałem fragment. Jeśli chcecie poczuć ten klimat, posłuchajcie sami. Muzyka zaczyna się od 1:03.

Muszyna-Folwark – powrót

Za granicą, w Muszynie-Folwarku, krajobraz znów stał się znajomy. Drogi te same, ale głowa wciąż pełna była obrazów sprzed chwili: śpiącego mnicha, pękniętej ziemi, kamiennej baby, zamkniętej cerkwi i głosu, który mówił i grał z głośników.

Podsumowanie

To nie była daleka podróż ani żaden turystyczny „must see”. To był dzień wiatru, ciszy i małych odkryć. Słowacja nie z przewodnika – ale z drogi. Z niedosytem, który zostaje w pamięci dłużej niż pełna lista atrakcji.

Uwaga!

Treści, które tworzę na tej stronie, są chronione prawem autorskim. Proszę, nie kopiuj ich ani nie udostępniaj bez mojej zgody.

Jeśli potrzebujesz fragmentu do własnego użytku, chcesz się czymś podzielić lub zapytać o możliwość wykorzystania materiału — napisz do mnie. Chętnie porozmawiam.

Dziękuję za poszanowanie mojej pracy.