Co było na panieńskim… zostaje na panieńskim? Nie tym razem.

FotografiaCo było na panieńskim… zostaje na panieńskim? Nie tym razem.

Są zlecenia, które biorę dla portfolio. Są takie, które biorę z sympatii. A są też takie, które biorę, bo wiem, że to będzie dobra historia. Ten wieczór był właśnie z tej trzeciej kategorii.

Nie szukałem tej imprezy – to ona znalazła mnie. Znajoma znajomej, szybki telefon, szybka decyzja. I nagle jestem w środku wieczoru panieńskiego, gdzie głównym bohaterem… jest przyszły Pan Młody. Serio. Na maskach. Na kieliszkach. Na ustach – dosłownie i w przenośni. Nie może więc powiedzieć, że go tam nie było. Był. Widziałem go. I mam na to zdjęcia.

Tego nie wymyśli żadne AI

To nie był wieczór z katalogu. To nie była impreza „jak z Instagrama”. Choć światła były kolorowe, a dekoracje dopięte na ostatni cekin, to jednak wszystko grało tu przede wszystkim dlatego, że… dziewczyny były sobą. Głośno, czasem szczerze aż do łez, bez napinki, bez udawania.

I tak lubię najbardziej.

Bo prawdziwe emocje mają ten urok, że nie trzeba ich poprawiać w Photoshopie. Trzeba tylko być obok – z aparatem gotowym, o jedno kliknięcie szybciej niż śmiech. I czasem też o jedno prosecco później.

One i Ona – bez filtrów

Każda taka sesja to dla mnie mikroreportaż – niby tylko kilka godzin, ale tyle się dzieje, że spokojnie można by z tego montować dokument. Panna Młoda? Trochę zawstydzona, ale z tą energią, która od razu zdradzała, że to „jej dzień”. Dziewczyny? Totalna drużyna – wspierająca, rozkręcająca i kreatywna.

Nie muszę zmyślać – wystarczy zacytować, co napisały potem:

„Nie no, nie mogę się napatrzeć na nie wszystko przepiękne! Chciałeś opinii co źle, co poprawić, ale szczerze – nie mam do czego się doczepić…”

„Zdjęcia CUDOWNE! Będzie miała taką pamiątkę… nie spodziewałam się, że aż tyle fotek wyjdzie i że tak szybko je obrobisz 🤣❤️”

I jeszcze jedno, które szczególnie mnie ucieszyło:

„Dla mnie super, ale też – my się znamy, więc ja miałam luz z tobą. Fajnie, że proponowałeś dużo pomysłów na zdjęcia, jak się ustawić, co robić, bo często fotografowani ludzie nie wiedzą co z sobą zrobić i stoją jak kołki.”

No właśnie – nie chodzi o to, by stać. Chodzi o to, by być.

Fototerapia w wersji prosecco

Nie robiłem tu pozowanych kadrów z rozdzielczością na plakaty. Robiłem zdjęcia, które mają oddychać – razem z dziewczynami. Te z momentów śmiechu, te z mini-choreografii do ulubionej piosenki i te z ukradkowego spojrzenia Panny Młodej, kiedy reszta śpiewała (trochę fałszywie, ale bardzo szczerze).

I nawet jeśli ktoś miał wątpliwości, czy „wyjdzie dobrze”, to po 10 minutach wszystkie były jak w domu. Tylko z błyszczącymi opaskami i kieliszkiem z twarzą narzeczonego.

Kadry, które zostają (nawet jeśli impreza już nie)

Zdjęcia z tej sesji nie trafią do magazynów. Ale trafią do folderów z podpisem „najlepszy wieczór ever” i zostaną w głowie, kiedy za kilka lat ktoś powie: „pamiętacie jak…?”

Poniżej wrzucam kilka z tych kadrów – oczywiście za zgodą. Bo choć co było na panieńskim, zazwyczaj zostaje na panieńskim – to niektóre wspomnienia po prostu aż się proszą, żeby je zatrzymać.

I co dalej?

To nie była zwykła sesja. Ale właśnie takich szukam – bo nie ma nic lepszego niż zdjęcia, które są prawdziwe. Bez presji, bez masek (no dobra, były maski z twarzą Pana Młodego – ale to się nie liczy).

Jeśli planujesz coś podobnego – odezwij się. Zrobimy tak, żebyś za kilka lat wciąż pamiętała, jak było naprawdę.


A propos — jest w tej historii jeszcze jeden wątek techniczno-artystyczny. Jedna z uczestniczek nie wyraziła zgody na publikację swojej twarzy, więc musiałem sięgnąć po możliwości Photoshopa. Nie było jednak żadnego topornego „pixelate” czy czarnego paska jak w reportażach kryminalnych. Zamiast tego poszedłem w subtelne maskowanie: trochę włosów tu, trochę artystycznego rozmycia tam… tak, żeby wyglądało, jakby po prostu ktoś poruszył się w tańcu albo światło złapało ją od dziwnej strony. Efekt? Niby jej nie widać, a jednak jest. Trochę jak w filmach— wiesz, że postać tam jest, tylko kamera nie chce jej do końca pokazać.

beardedwolf.pl
Fotografia z duszą, z przymrużeniem oka. Czasem reportaż, czasem opowieść. Ale zawsze prawdziwa.

Uwaga!

Treści, które tworzę na tej stronie, są chronione prawem autorskim. Proszę, nie kopiuj ich ani nie udostępniaj bez mojej zgody.

Jeśli potrzebujesz fragmentu do własnego użytku, chcesz się czymś podzielić lub zapytać o możliwość wykorzystania materiału — napisz do mnie. Chętnie porozmawiam.

Dziękuję za poszanowanie mojej pracy.