Kiedy muzyka staje się opowieścią o człowieku

FotografiaEventyKiedy muzyka staje się opowieścią o człowieku

Są takie wieczory, kiedy scena przestaje być podwyższeniem z reflektorem, a zaczyna przypominać stół, przy którym ktoś opowiada historię. Kiedy muzycy nie „grają”, tylko oddychają wspólnie, w jednym tempie. Kiedy człowiek siada w fotelu sali koncertowej i ma wrażenie, że przyszedł po coś więcej niż dźwięki. Po prawdę, może po ciepło, może po chwilę zatrzymania.
Taki był krynicki koncert projektu „Piosenki o ludziach z duszą”.

Tak wygląda moment, w którym muzyka dopiero zbiera się do drogi. Chwila przed pierwszym brzmieniem, której nie da się powtórzyć. Tu zaczyna się opowieść.
fot. Bartłomiej Wilk

Ten projekt – niby prosty w tytule, a głęboki w konsekwencjach – zrodził się z potrzeby wracania do ludzi, którzy mieli w swoich głosach, słowach i melodiach coś więcej niż technikę. To hołd dla twórców, których nie da się zamknąć w gatunkach: dla poetów piosenki, dla autorów, którzy umieli opowiedzieć świat tak, że człowiek przestawał się spieszyć. Każde wykonanie to nie tylko interpretacja – to dialog. Ze wzruszeniem, z pamięcią, z pytaniem o to, kim jesteśmy, kiedy nikt nie patrzy.

A w Krynicy ten dialog zabrzmiał dzięki Grażynie Łobaszewskiej, Adamowi Nowakowi i zespołowi Ajagore – jednemu z tych składów, które wyglądają jakby urodziły się po to, by akompaniować emocjom.

Ajagore – zespół, który nie gra tła

To nie jest sekcja grająca „pod wokal”. Ajagore od lat tworzy własny język muzyczny – korzenny, ciepły, zanurzony w tradycji amerykańskiego folku, soulu i roots. To zespół, który potrafi być jednocześnie delikatny i bezczelnie mocny, który wie, kiedy wejść z jednym dźwiękiem, a kiedy oddać przestrzeń ciszy.

W Krynicy byli jak fundament – piękny, stabilny, ale jednocześnie plastyczny.
Gdy Adam Nowak szeptał tekst, oni kładli pod to miękkie światło.
Gdy Grażyna Łobaszewska otwierała głos w tych swoich niezwykłych łukach melodii, Ajagore po prostu unosiło ją wyżej.

Ich obecność jest jak rozmowa, której się nie nagłaśnia, ale słucha z uśmiechem.

Perkusista jak strażnik pulsu, gitarzysta jak opowiadacz zapisujący dźwiękiem zdania, a pośrodku — moment przygotowania, ten kruchy, niewidzialny gest, od którego zaczyna się całe brzmienie. Patrząc na nich, ma się wrażenie, że muzyka powstaje jeszcze zanim dotkną instrumentów — w ciszy między spojrzeniami, w świetle rozciągającym się miękko na scenie, w oczekiwaniu, które łączy ludzi bardziej niż same nuty.
fot. Bartłomiej Wilk

Łobaszewska i Nowak – razem… na scenie

Dwa światy, dwa temperamenty, dwie wrażliwości. I spotkanie, które można usłyszeć, zanim się je zobaczy.
Łobaszewska – jak żywioł, który jednak dobrze zna swoje brzegi. Jej głos wciąż ma tę miękkość, którą pamięta się z dawnych płyt, ale jednocześnie niesie w sobie lata doświadczeń, chwil, które uczą śpiewać nie tylko techniką, ale całym sobą.

Nowak – narrator. Ten, który potrafi z jednego zdania zrobić most do historii życia. W Krynicy nie śpiewał piosenek. On je opowiadał. Z tą charakterystyczną spokojną uważnością, która sprawia, że człowiek zaczyna słuchać świata nieco wolniej.

Gdy stali razem na scenie, widać było porozumienie, którego nie da się wyreżyserować.
A muzyka – no cóż. Była jak ciepło lampy ustawionej wieczorem na stole. Niby miękkie, a jednak wszystko dzięki niemu widać wyraźniej.

W tym geście jest porozumienie, którego nie da się wyreżyserować — lekkość wspólnej drogi, wdzięczność za chwilę, która wydarza się tylko raz, i ta cicha radość, gdy dwoje ludzi spotyka się w muzyce naprawdę. Łobaszewska i Nowak — dwa głosy, dwie wrażliwości — na moment jak dzieci cieszące się, że świat brzmi tak, jak chcieli. A publiczność patrzy i wie, że właśnie zobaczyła prawdę.
fot. Bartłomiej Wilk

Koncert, który nie kończy się na ostatnim utworze

Były momenty energiczne, były miejsca zostawione w półoddechu. Były uśmiechy, te drobne wymieniane między muzykami, których publiczność nie zawsze wyłapuje, ale które budują atmosferę bardziej niż głośny aplauz.

I było to charakterystyczne poczucie, że projekt „Piosenki o ludziach z duszą” to nie zestaw utworów – to propozycja patrzenia na ludzi. Zwykłych, niezwykłych, tych z pierwszych stron gazet i tych, którzy żyli obok nas.
Że muzyka może być ich portretem.

Galeria zdjęć – zapis chwil, które wybrzmiały i zniknęły – przypomina, że koncerty mają ulotność oddechu, ale siłę pozostawiania śladów.

A w Krynicy, tego wieczoru, ślad został. Miękki, ale wyrazisty. Taki, który wraca nie tylko w głowie, ale i w sercu.

Uwaga!

Treści, które tworzę na tej stronie, są chronione prawem autorskim. Proszę, nie kopiuj ich ani nie udostępniaj bez mojej zgody.

Jeśli potrzebujesz fragmentu do własnego użytku, chcesz się czymś podzielić lub zapytać o możliwość wykorzystania materiału — napisz do mnie. Chętnie porozmawiam.

Dziękuję za poszanowanie mojej pracy.