Przed południem rozpoczęły się tegoroczne obchody 3 maja w Jaśle. W samym sercu miasta, na rynku, odprawiono mszę świętą w intencji Ojczyzny. Zgromadzonych było mniej niż kiedyś – niestety, taka jest obserwowalna tendencja. Dlaczego z roku na rok coraz mniej mieszkańców bierze udział w patriotycznych wydarzeniach? Skąd ta rezerwa wobec wspólnego świętowania najważniejszych chwil naszej historii? To nie pierwszomajowe pochody, tego już nie ma. Teraz mamy wolność, która dała wybór. Ale czy to dobry wybór – nieświętowanie Trzeciego Maja?

A jednak – mimo wszystko – są powody do radości. Cieszył widok młodych rodziców, którzy przyszli z dziećmi. Może właśnie w nich tli się iskra nadziei, że patriotyzm można przekazać jak opowieść – żywą, szczerą, autentyczną. Że dziecko, trzymające biało-czerwoną chorągiewkę, patrzące z ciekawością na wszystko, co dzieje się wokół – zapamięta ten dzień inaczej niż przez szkolny apel.
Po mszy, przy akompaniamencie orkiestry dętej i w asyście pocztów sztandarowych, uczestnicy przeszli do parku miejskiego. Harcerze, jak zawsze obecni – godni i skupieni – nieśli biało-czerwone flagi i swój sztandar. Ich obecność przypominała, że służba i tożsamość narodowa nie są pojęciami z podręcznika, lecz żywą praktyką – szczególnie ważną dziś, w świecie pełnym szumu i pośpiechu.
W parku wspólnie odśpiewano hymn państwowy, wysłuchano apelu pamięci i przemówienia burmistrza. A potem na scenie rozbrzmiała muzyka – zagrali uczniowie i absolwenci lokalnej szkoły muzycznej. Było pięknie, podniośle i… trochę jak zawsze.
I tu pojawia się pytanie: czy taka forma świętowania jeszcze do nas przemawia? Czy religijne i oficjalne elementy – choć bezsprzecznie ważne – powinny być sposobem obchodów Święta Konstytucji 3 Maja? Czy składanie wieńców, marsze i koncerty wystarczają, by poruszyć serca tych, którzy jeszcze się wahają, czy przyjść?
Może czas pomyśleć o zmianie formuły? O świętowaniu bardziej ludzkim, swobodnym, radosnym. Przecież święto narodowe to nie tylko zaduma, ale też wspólnota, radość z bycia razem. Może wspólne pieczenie kiełbaski, symboliczne rozpoczęcie sezonu grillowego – to również może być patriotyzm. Taki, który pachnie dymem z ogniska, śmiechem dzieci i rozmową sąsiadów przy jednym stole i grą gitary z harcerzami?
























Bo może prawdziwe świętowanie nie zawsze musi mieć scenariusz? Czasem wystarczy wspólna obecność. I serce bijące po tej samej wspólnej, polskiej stronie?
Może ktoś to przeczyta, może ktoś weźmie pod rozwagę. Może… bo jak zobaczą nazwisko, to stwierdzą, że pomysły bez sensu.
Majówka Obywatelska – zamiast marszu, krok w stronę wspólnoty. W parku, pod koronami drzew, mogłoby rozbrzmieć gwar radości – nie pompatycznej, lecz serdecznej. Wyobraźmy sobie stoiska z zadaniami dla dzieci i dorosłych: gra terenowa, która prowadzi przez najważniejsze wydarzenia naszej historii, nie jak szkolny test, lecz jak przygoda. Konkursy rodzinne, w których dziadek z wnukiem budują makietę fary, a mama z córką układa hasło wolności z biało-czerwonych fragmentów kolorowych papierów. Quizy patriotyczne – z uśmiechem i nagrodą, nie oceną. Piknikowe koce, domowe ciasta, zapach trawy i rozmowy o tym, co dla nas znaczy Polska. Taka forma uczy, integruje i przypomina, że patriotyzm nie musi być patetyczny – może być codzienny i bliski.
A może Otwarte Mikrofony Wolności – scena bez barier, bez protokołu. Wolna przestrzeń dla głosów mieszkańców – tych głośnych i tych nieśmiałych. Każdy, kto czuje potrzebę, może stanąć przy mikrofonie i powiedzieć, czym dla niego jest wolność, niepodległość, wspólnota. Może to będzie wiersz – własny lub zapamiętany z dzieciństwa. Może piosenka z lat młodości albo historia dziadka z Powstania. Takie opowieści są bezcenne – bo nie pisane przez historyków, ale przez życie. To tu rodzi się prawdziwe poczucie tożsamości – gdy słuchamy się nawzajem. Gdy czujemy, że jesteśmy częścią tej samej opowieści – Polski.
One będą spisane, nagrane, sfotografowane. Dla przyszłych pokoleń.